Menu

08 maja 2023

Jakie są granice poświęcania się dla pracy? Perfekcjonizm - jak z nim żyć?

O tym jak ciężkie jest życie perfekcjonisty, wie tylko perfekcjonista… dłubanie w nieskończoność przy jednym projekcie, ciągle ból głowy "a zrobię to inaczej", albo "dalej nie gotowe, muszę zrobić to inaczej". Nie inaczej jest u mnie. Wpis nie będzie wykładnią psychologiczną ani kołczową, tylko z poziomu zwykłego Prywaciarza i uroków jego życia. 

Perfekcjonizm może być równocześnie zaletą, i największą katorgą. Zaletą dla klienta. Bo zawsze przykładasz się do pracy. Wykonujesz ją jak dla siebie, jakbyś codziennie przez całe życie, tylko z tej jednej jedynej rzeczy miała korzystać… i właśnie z tego powodu jest też katorgą, wręcz przekleństwem. Będziesz dłubać w projekcie w nieskończoność, nigdy nie będziesz zadowolona z efektu końcowego, zawsze będziesz mieć myśli "a może tak, a może tak, a może srak".

Jak staram się radzić sobie z tym problemem:

- Co mogę - deleguję. Również ze względu na staż pracy. Bo jak zamknę się sama na siebie, i tylko tak będę się z projektami sama babrać, to nigdy nie ruszę dalej. Burza mózgów, ktoś nowy, zawsze to wnosi świeżą krew. Nie ma co się oszukiwać, samemu to się orobimy, a nie zarobimy.

- Rozmowy z psychologiem i próby zrozumienia siebie w celu nauczenia się żyć samej ze sobą. Są dnie śmierdzące samotnością, i pracuję wtedy dla zamaskowania tej samotności, i wtedy właśnie najtrudniej wyjść ze szpon zbudowanych z perfekcjonizmu i wiecznej roboty. Wtedy najbardziej głowa się nakręca. Potem trzeba to prostować.

- Mówię sobie "dość!" i wysyłam projekt do akceptacji klientowi. To jest zdecydowanie najtrudniejszy moment. Powiedzieć koniec, i czekać na reakcję drugiej strony. Chciałabym mieć tak łatwo wyjeb@ne i robić "od czapy/byle jak/na odwal-się" ale niestety nie potrafię. Może to ten etat mnie tak zepsuł? Może dalej lęk, że jak upadnę to będę musiała tam wrócić jest silniejszy ode mnie? Moja psycholog twierdzi, że to dlatego, że mi zależy. Więc może coś w tym jest.

- I połączenie punktów powyższych w celu wydzielenia czasu na własne życie. Bo samemu to się można zadręczyć tą wieczną robotą. To jeszcze bardziej potęguje smutek i niezadowolenie z roboty, a momentami aż agresje wobec roboty. Jasne że też miałam czas, że nienawidziłam roboty, bo gdy ja robiłam, to ktoś żył tym, na co ja robiłam, miałam przeciwieństwo życia na jakie pracowałam, prawo przyciągania/manifestacje czy jak tam teraz w rozwoju duchowym modnie jest to nazywać poległo. Nie może być tak, że pracuję jak na etacie po 12h na dobę, po określonej porze telefon zostaje w biurze, a ja wychodzę na zewnątrz, i musi być życie, musi nastać wynik.

Dobry przykład, że wieczna robota to żadne rozwiązanie to historia jak powstał szablon tego bloga. W 2018 roku usiłowałam zrobić nowy szablon. Ciągle błędy i beznadziejne efekty, zajęło to 3 miesiące. W maju poznałam niedoszłego faceta. Zaczęłam do niego jeździć na weekendy, dało mi to możliwość poczuć się jak normalna dziewczyna adekwatnie do wieku, przyjeżdżałam jak normalna studentka do chłopaka. Dzięki temu udało mi się cały szablon zrobić w jeden dzień. 3 miesiące marnacji, czyli studia-robota-godzinę treningu, każdy dzień taki sam, tak ze mnie wyssały życie, że jak miałam możliwość normalnie wychodzić do ludzi, jak normalna dziewczyna w swoim wieku, dało energię na skończenie roboty w jeden dzień. To też wyciszyło perfekcjonizm, o wiele spokojniej robiłam robotę. To dowód, że legendarny work-life balance to nie tylko hasełko do sprzedaży kursów przez trenerów mentalnych, ale prawda. Człowiek funkcjonujący jak robot to żaden pożytek.

- Staram się przyswajać i wpajać głowie, że to normalne, że dziś robię coś na poziomie X, a jutro będę mieć umiejętności na poziomie Y. Staram się pogodzić z tym po prostu faktem.


Czy odnalazłam już "złoty środek" i osiągnęłam balans? A gdzie. Jeszcze jestem na etapie dalej niż bliżej… ale od czego jest sekcja komentarzy? Podyskutujmy, podzielcie się doświadczeniem, może macie swoje sposoby jak wyciszyć ten perfekcjonizm?


[POST NIESPONSOROWANY]
Dzięki realizowanym na blogu współpracom komercyjnym, linkom afiliacyjnym i banerom reklamowym masz dostęp do wszystkich treści na blogu za darmo!

4 komentarze:

  1. Zmagam się również z tym problemem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam z tym problem. Cały czas nad sobą pracuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze umieć powiedzieć "dość".
    Radiomuzykant-ka

    OdpowiedzUsuń
  4. do ja dołączam do tych zapracowanych, bo przecież ja dam radę...a czasem padam na twarz.

    OdpowiedzUsuń

Nieopłacone linki nie są zatwierdzane. Chcesz się na tej stronie zareklamować? Sprawdź zakładkę Reklama :)
Prosimy o dodanie bloga do listy wyjątków filtrów reklam, z szacunku do naszej pracy, dzięki reklamom możemy utrzymać wysoką jakość treści.