Menu

31 stycznia 2024

Z pamiętnika przedsiębiorcy - przeboje z praktykantami

Do praktykantów wychodzisz z sercem na dłoni… w końcu sama miałaś stres o praktyki, gdy jeszcze studiowałaś. Uruchamia się w Tobie tryb kobieta, chcesz dać im jak najlepszy start, myślisz, że dzięki temu, że pomożecie sobie nawzajem, wszyscy będą zadowoleni… I w większości przypadków na myśleniu się kończy. 

Po pierwsze primo – zasada Pareto „80% działań daje 20% efektów, a 20% działań przynosi 80% wyników” ponownie się potwierdza. 80% zgłoszeń będzie do niczego, ponieważ: wysyłający CV nie czyta gdzie wysyła, większość studentów ogląda się jednak na podbicie praktyk „na lewo”, czyli nic nie zrobi tylko przybij pieczątkę (bo prywaciarz nie ma co robić z makulaturą…), jak się taki agent zorientuje, że ma coś zrobić, będzie wymyślać wymówki, aby zwiać. 

U mnie w firmie hitem był agent, co dwa dni po zobaczeniu zlecenia stwierdził, że komputer mu się zepsuł i niech ktoś inny to robi, nie no nie domyślę się, że kłamie, no jestem tępą dzidą co nigdy nie była na studiach i nie wie z czym to się je, no urodziłam się godzinę temu i nic nie wiem o życiu. 
Także czy mając zwykłych pracowników, stażystów, czy praktykantów, trzeba mieć z tyłu głowy to co nauczyli na studiach, czyli „na twoje miejsce mam dziesięciu takich jak ty” oraz co życie nauczyło „i stoją pod bramą i czekają”. 

Te 20% co faktycznie coś zrobi, nawet jak będą wolni, warto wybaczyć i odwdzięczyć się, nawet dla zasady, że prywaciarz to nie wredne korpo. 

Po drugie primo - praktykanci to najczęściej świeżaki na rynku. Dopiero coś dłubali po godzinach „w garażu”, albo zostali szybko wepchnięci na głęboką wodę, przez presję społeczną „znajdź sobie normalną pracę”, gdzie niestety starsze pokolenie stawia znak równości: normalna praca = obóz pracy. Cechą charakterystyczną dla osób z tej drugiej grupy jest też środowisko pracy w jakim żyją, więc nic dziwnego, że nie rozumieją wartości wdzięczności, podziękowania, ludzkiego języka, bo najczęściej korpo z zagranicy traktuje ich jako zamiennik robota, i będą tam pracować tylko do czasu, gdy ich zus będzie niższy niż koszt utrzymania robota (czyli w zasadzie można już robić zakłady, która branża będzie następna w kolejce). Dlatego świeżakom nawet jak napiszesz w ogłoszeniu, że wystawiasz listy referencyjne na koniec praktyk, i potem zapytasz na mesengerze, czy chce, żebyś uwzględniła w treści, że to były praktyki studenckie, czy tylko sam zakres jej działań – nie wie o co chodzi, i odpisze o dzienniku praktyk.
Swoje uczucia zdziwienie i szok przeżyj sobie jak mrówka okres, a potem zrób tę niespodziankę, i wyślij ten list elektronicznie. Jak wyślesz PDF to nie stracisz pieniędzy na kuriera, a co praktykant z tym zrobi, czy skasuje czy faktycznie skorzysta, to już jego wola. Może dzięki temu znajdzie kiedyś wymarzoną pracę, albo uwierzy w siebie, jak od młodego miała wmawiane, że jest zerem? Możesz gdybać w nieskończoność. Zrób tak chociażby dla samej zasady, bo jesteś prywaciarz i u ciebie jest „jakość”, a nie „jakoś”.

Ciężko mi było również oddelegować pracę praktykantom ze względu na lęk o zatrzymanie się w rozwoju. Głowa maglowała myśl, że jak oni zrobią X zadań, a potem będę potrzebować ponownie wykonać to samo, to nie będę umiała jak… co było bez sensu, bo człowiek który jest od wszystkiego, jest do niczego. Nie da się być ekspertem w każdej dziedzinie. Samemu to się orobimy, a nie zarobimy.

Zbyt dużo czasu poświęciłam też na rozmowy rekrutacyjne. Przygotowywałam się do obdzwonienia kandydatów jakby byli nie wiem czym, wybawieniem od wszystkich problemów? To była strata czasu, zamiast wydzwaniać po ludziach jak nachalne call center, o wiele skuteczniej i szybciej jest odpowiadać na emaile. Nie tylko można to zrobić w dowolnym momencie, bez konieczności umawiania się i dostosowywania do cudzego grafiku, ale i mamy pogląd rozmowy, wiemy na czym skończyliśmy, nie musimy szukać w pamięci głowy, to to jest i o czym z nim rozmawialiśmy X czasu temu.

Do tego postęp technologiczny ponownie… rok temu o tej porze potrzebowałam praktykantów do delegowania pisania tekstów na bloga, dziś to samo może wykonać AI np. ChatGPT - AI wykonuje swoją pracę od razu, nie bierze lewych L4, nie wybrzydza, nie kręci nosem, bo się nie chce...

]POST NIESPONSOROWANY]

15 stycznia 2024

Jelly Beans w kulturze popularnej

Jelly Beans w kulturze popularnej

Jelly Beans w kulturze popularnej

Jelly Beans, te kolorowe, owocowe cukierki, stały się symbolem kultury popularnej, przekraczając granice zwykłego przysmaku. Ich wyjątkowe połączenie smaków, kształtów i kolorów sprawia, że są one rozpoznawalne na całym świecie i zyskały status kultowego elementu w różnych dziedzinach kultury masowej.

 

Historia Jelly Beans

Fasolki wszystkich smaków  pojawiły się po raz pierwszy w Ameryce w latach 1860., ale ich korzenie sięgają starożytnych czasów, kiedy to ludzie zaczęli pokrywać orzechy i nasiona warstwą słodkiego syropu.Szczególnie popularne stały się w okresie wojny secesyjnej, gdy wysyłano je jako słodką przekąskę dla żołnierzy.

W XX wieku, zwłaszcza w latach 30., jelly beans stały się stałym elementem amerykańskiej kultury słodyczy. Z czasem smaki jelly beans ewoluowały od tradycyjnych, takich jak wiśnia czy cytryna, do bardziej ekstrawaganckich, włączając w to smaki inspirowane popularnymi napojami czy deserami.

Fasolki wszystkich smaków i Wielkanoc

Jelly beans są nieodłącznym elementem Wielkanocy w Stanach Zjednoczonych i niektórych innych krajach. Mają one symboliczne znaczenie w kontekście tego święta, często są ukrywane w plastikowych jajach lub dodawane do koszyków wielkanocnych jako symbol nowego życia i odrodzenia. Kolorowe i błyszczące, przypominają jajka ptaków, co jeszcze bardziej wiąże je z wiosennymi motywami.

Jelly Beans w popkulturze

Jelly beans pojawiały się w wielu filmach i programach telewizyjnych, często jako element charakterystyczny dla danej postaci lub jako metafora słodyczy życia.

Przykładowo, w filmie "E.T." obcy zostaje przyciągnięty na Ziemię właśnie przez jelly beans.Fasolki wszystkich smaków są również nieodłącznym elementem filmów i książek o Harrym Potterze - w tej ,,magicznej” serii możemy poznać oryginalne smaki, np. fasolki o smaku…woskowiny z ucha ?

Ale to nie wszystko! Jelly beans są także motywem w sztuce współczesnej, gdzie mogą symbolizować konsumpcjonizm, kolorowy świat dzieciństwa lub przemijanie.

W literaturze dziecięcej i młodzieżowej jelly beans często pojawiają się jako element przygód lub magicznych przedmiotów.

Czy wiedziałeś, że.. w Stanach Zjednoczonych obchodzi się nawet Narodowy Dzień Jelly Bean (National Jelly Bean Day)? Fakt ten pokazuje, jak te słodycze stały się częścią kultury narodowej. Fasolki wszystkich smaków dostępne pod tym linkiem - https://crunchysnack.pl/collections/jelly-beans-fasolki-wszystkich-smakow

Podsumowując, jelly beans to nie tylko słodycz, ale i kulturowy fenomen, który od ponad wieku wpływa na różne aspekty życia społecznego, od świąt po popkulturę. Ich barwna obecność w wielu dziedzinach pokazuje, że nawet najprostsze rzeczy mogą mieć znaczący wpływ na naszą codzienność.