Jak to się wszystko zaczęło… Pierwszy raz na żywo pole dance widziałam podczas zaproszenia na FIT Weekend organizowanego w galerii Echo Kielcach w sobotę 8 kwietnia 2017 roku.
Następnie podczas Targów Kielce, w ramach wspomnianego eventu, odbywały się zawody Pole Dance Show. Było to jedno z największych wydarzeń pole dance w Polsce, organizowane przez szkołę tańca My Way i Targi Kielce.
Pamiętam, że wybraliśmy się tam, będąc już w na Blogotoku w sobotę, była okazja, bo nikt nie blokował przejścia z hali do hali.
Miałam 2 bilety na samą imprezę FIT Weekend, i miałam iść z niedoszłym facetem w niedzielę… ale typ zawiódł i wystawił do wiatru, więc wejściówkę która miała być dla niego sprzedałam pierwszej napotkanej pod bramą osobie. Chyba nic więcej nie muszę tłumaczyć, dlaczego ma tytuł Niedoszły.
Takim sposobem po obejściu wszystkich hal, wróciłam na salę z mistrzostwami. Oglądałam wtedy część występów kobiet i mężczyzn. Pomimo że uczestniczki były wysokie, a szklanki i miejsce na widowni dodatkowo dodawało im optycznie wzrostu, nie budziło to we mnie myśli typu, że do tego sportu potrzebny jest nieludzki wzrost, tak jak to kojarzy się w pierwszej kolejności branża modelingu czy siatkówki. Ich ruchy były płynne, więc nie wiedziałam, nic wizualnie nie sugerowało, że w przyszłości to będzie trudny i bolesny sport.
🧘 Pierwsze kroki
Postanowiłam spróbować swoich sił na zajęciach pole dance. Pierwszą godzinę zaliczyłam rok później podczas Dnia Kobiet w jednym ze studiów tańca w Kielcach. Pamiętam, że nie miałam stroju typowego dla tego typu zajęć, wybrałam się w zwykłych szortach i niebieskiej bokserce. Żadna z moich koleżanek w tamtym czasie nie trenowała tej dyscypliny, ani nie miała wolnego dnia, aby pójść ze mną na próbne zajęcia.
To było wielkie szczęście, że algorytm FB w porę pokazał, że jest taka możliwość. Nie miałam jeszcze w tamtych czasach takiej wiedzy jak dziś na temat algorytmów Social media, przez co nie byłam w stanie wpłynąć na to jakie treści mi pokazuje. Ciężko było mi doscolować do czegoś wartościowego, jak to wydarzenie. Miałam wtedy na głównej głównie śmieci, tematy hejtowane jak odciąganie uwagi od ustaw przez kontrowersyjne tematy przez polityków. Po części może to też było spowodowane tym, że jednak szkół z pole dance było na rynku malutko. Na 4 adresy jakie pamiętam, zwykłe siłownie wyrastały jak grzyby po deszczu, praktycznie co zakręt.
🎓 Droga do treningów
Decyzję o zapisaniu się na regularne treningi podjęłam dopiero po uporaniu się z problemami zawodowymi, prywatnymi, na ile to było wtedy możliwe zdrowotnymi i finansowymi. Dopiero po uregulowaniu tych problemów, mogłam myśleć o sobie na poważnie.
🏠 Przeprowadzka do Lublina
Po przeprowadzce do Lublina na studia, postanowiłam, że chcę kontynuować treningi pole dance. Szukając mieszkania, zwracałam uwagę na lokalizację względem klubów, ale zapisałam się dopiero miesiąc po osiedleniu. Przez to ominęło mnie klubowe Halloween zarówno w Kielcach, jak i w Lublinie.
⏰ Balansowanie życia
Z czasem nauczyłam się godzić grafik uczelni, treningów i prywatnych spraw. Zaczęłam poznawać "uroki" tego sportu, jak regularne odciski, siniaki, ześlizgiwanie się z rury, problemy z zapamiętaniem kolejności figur i zakwasy.
W klubie gdzie trenowałam był wysoki poziom, trenowałam głównie u 🏆 Mistrzyni Polski i Świata w Pole Sport & Exotic PRO — dzięki niej każdy trening był jak lekcja od najlepszych 🥇.
Początkowo też przychodziłam na salę w zwykłej koszulce i szortach. Z czasem zakupiłam pierwszy model zabudowanego topu, typowego dla tej dyscypliny. Top sprawdzał się, również jako zwykły top zamiast koszulki w upał na działce, jak i element stylizacji do niektórych sukienek, więc gdy zaczął się rozpadać, kupiłam kilka sztuk na przyszłość.
Zainwestowałam też w typowe krojem szorty, od firmy specjalizującej się w strojach dla tej dyscypliny. Oraz paski zakładane na nogi i biodra, które były w tamtych czasach modne wśród lokalnej społeczności. Ale doczekały się one założenia po raz pierwszy dopiero rok później, po powrocie do domu, oraz na sesję zdjęciową, którą zorganizowaliśmy z foto-kumplem.
Miałam też już wykonany makijaż permanentny brwi i ust, więc na zajęcia nie musiałam się malować. Zwykłe oświetlenie na sali, a do tego choć jak na tamte czasy to zaawansowany, aparat 5megapixeli w iPhone 4S, sprawiały, że na zdjęciach nie widać aż tak bardzo, że zmagałam się wtedy z czerwoną od genów twarzą.
🏅 Egzamin i certyfikat
W tamtych czasach, gdy trenowałam w Lublinie, ten klub gdzie trenowałam, organizował egzaminy z certyfikatami, przed dopuszczeniem do kolejnego poziomu. Niewiele brakowało, a nie zostałabym przepuszczona na następny poziom, bo instruktorka zwracała uwagę nie tylko na umiejętność i siłę do wykonywania figur, ale i znajomość nazewnictwa. Udało mi się wtedy zdać egzamin. Z czasem ta praktyka w klubie zamarła, i przez następne pół roku nie było już żadnego kolejnego egzaminu.
BTW tego dnia byłam przekonana, że egzamin jest godzinę później. Opublikowałam przejazd powrotny do domu na Blablacarze. Jak miałam już pełen stan zarezerwowany, dopiero coś mnie natchnęło, aby sprawdzić godzinę egzaminu. Obdzwoniłam pasażerów, że wyjazd godzinę później, jedna tylko pasażerka zrezygnowała, pasażer i druga kobieta potwierdzili, że poczekają. Od razu po odebraniu certyfikatu pędziłam do szatni się ubierać i do samochodu, pasażer wydzwaniał, że już czeka. O mało co nie zarobiłam mandatu, a pasażer okazało się, że jest Białorusinem. Wtedy dopiero dukał pierwsze słowa po polsku, jakoś się dogadaliśmy i porozumieliśmy, że miał mieć przesiadkowy w Skarżysku autobus. Przez remont S7 i zmianę kursowania autobusów, autobus pasażera nie dotarł. Odwiozłam go pod same drzwi kwatery, którą miał zarezerwowaną, wymieniliśmy się kontaktami na FB i kolegujemy się dalej. Dziś już lepiej mówi po polsku.
💃 Pierwsze korki w tańcach kobiecych
W Lublinie zaliczyłam też godziny zajęć w tym samym klubie twerku, choreo i exotic. To jednak było zupełnie coś innego, niż samotne skakanie do zumby przed laptopem, gdzie właściwie nie masz żadnej konkretnej techniki, masz po prostu się ruszać i wiercić, zwykłe podskoki, machy i gdzieś tam upchane przysiady. Też zupełnie co innego niż bachata i kizomba, gdzie zdajesz się na partnera, praktycznie nic nie musisz myśleć.
Jedno z przejść, które opanowałam jako pierwsze na zajęciach, polegało na wybijaniu nogi w niebo, przejściu przez podniesienie od ziemi jedną ręką, opadnięciu na zgiętą nogę i podniesieniu głowy do góry. To przejście jestem w stanie wykonać do dziś.
Na te zajęcia zainwestowałam w ochraniacze na kolana, i zakolanówki, zwykłe czarne i z paskami na wysokości ud. Butów jeszcze nie kupiłam, mam stare szpilki mocno zabudowane sandałki na platformie, jeszcze z czasów inwestowania w sesje zdjęciowe. Ich inwestycja nigdy mi się nie zwróciła, to nie są buty do chodzenia, one nadają się tylko do wyglądu. Obecnie nie chodzę na wspomniane typy zajęć, mam nadzieję, że od przyszłego roku sytuacja pozwoli mi na to. Wtedy chcę zużyć wspomniane buty, i dopiero następnie zainwestować w typowe do tego typu zajęć.